Właśnie dobiega końca czwarty dzień odkąd jestem w Vigo. Miasto jest fantastyczne, ludzie przemili a widoki zapierają dech w piersi. Rodzina do której trafiłam również jest cudowna, chłopcy bardzo aktywni i (czasem nie) grzeczni, hostka bardzo pomocna i kochana. Od jutra zaczynam swoją typową pracę jako opiekunka ponieważ jako, że teraz był weekend to miałam wolne którego oczywiście nie przesiedziałam w domu. Wczoraj byłam w centrum i mam dla was troszkę zdjęć abyście mogli zobaczyć gdzie tak właściwie trafiłam.
Po wycieczce do miasta wybrałam się na jedną z kilku plaż w mojej okolicy jednak cieszyła się ona dużym zainteresowaniem wśród ludzi i razem z kocem wylądowałam na skałach czego bardzo nie polecam - poobijane nogi, lejąca się krew..horror. Ale i tak było warto!
To chyba ten moment w którym powinnam wspomnieć jak przetrwałam pierwsze dni w odległości trzech i pół tysiąca kilometrów od domu. Było ciężko, chwilami dalej jest zwłaszcza kiedy zostaję sama ale teraz już nie ma odwrotu i trzeba spełnić wszystkie postawione sobie cele. Nie jest to ani czas ani miejsce na poddawanie się emocjom więc nawet kiedy oczy napływały mi łzami wystarczyło abym spojrzała na uśmiechnięte buzie chłopców i już za chwilę sama byłam szczęśliwa. Za rodziną i przyjaciółmi tęskniłam, tęsknię i będę tęsknić do samego powrotu do Polski ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło - trochę sobie ode mnie odpoczną :D A do tego czasu jest Facebook, Skype i inne wynalazki które nie pozwolą nam o sobie zapomnieć.
snapchat: rrrudolf
instagram: rrrudolf
tumblr: vanillaintheair